Witaj królu! Jako, że należę do Twojej Armii, mam do Ciebie pytanie. Co powiedziałbyś Thorowi, gdyby leżał na łożu śmierci spowity chorobą? Jakie byłyby Twoje ostatnie słowa skierowane do niego? Życzę miłego dnia, królu!
Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to... HA! Ha, Ha!
Teraz jednak jak tak się nad tym zastanawiam, to myślę, że byłoby to trochę nie w moim stylu. Ale korci, oj korci...
No, ale dobrze. Bądźmy poważni. Piszesz tutaj o rzeczach, które bardzo przyjemnie łechcą moją wyobraźnię. Wydaje mi się, że wyglądałoby to tak: podchodzę do jego łoża, siadam przy nim i chwytam go za dłoń w geście, który z założenia ma go pocieszyć. Pytam: "Jak się czujesz, bracie? Źle? Gorzej niż źle?" On nie jest w stanie odpowiedzieć, choroba go wyniszcza, pożera go od środka, zabija z każdą sekundą coraz bardziej. Ja kontynuuję, bardzo spokojnie: "Mam nadzieję, że czujesz się źle. Mam nadzieję, że cierpisz. Że cierpisz bardzo, ale to bardzo okrutnie. Bo teraz przynajmniej wiesz, jak ja się czułem przez te wszystkie lata, zmuszony do życia w twoim cieniu, zawsze dwa kroki za tobą, zbyt nikły, zbyt blady, zbyt przeciętny i słaby, by być na równi z twoją wielkością." Nachylam się do niego i szepczę: "Wiesz już, jak ja cierpiałem." Odczekuję moment, aż wszystkie moje słowa dotrą do niego i wbiją się w niego wystarczająco mocno, by przelać w niego całą zalegającą we mnie truciznę. Uśmiecham się. "Mocarny Thor - mówię. - Oto zachodzi słońce, ustępując swym miejscem księżycowi."
Słowa godne Mistrza ,a ostatnie zdanie przecudne :)
OdpowiedzUsuń~Iza~
Panie, radzę napisać bloga.
OdpowiedzUsuń